Gdyby wam się podobał chłopak, ale później okazało by się, że on zarywa do innej walczyłabyś ? 2013-04-20 21:30:55; Chłopak zostawił mnie dla innej po roku A teraz zarywa do mnie jego przyjaciel.. co mam robic ? 2010-11-27 11:17:12; Co to znaczy jak chłopak się tak patrzy? 2013-02-13 15:10:51 Tłumaczenia w kontekście hasła "Mój chłopak mnie wyrzucił" z polskiego na angielski od Reverso Context: Mój chłopak mnie wyrzucił, więc możemy się umówić, coś za coś. Byłam w rozsypce, nie wiedziałam, co zrobić. Wtedy moja mama bardzo mnie wspierała. Opiekowała się dzieckiem, dzięki czemu mogłam dostać się na studia i skończyć je, a potem znaleźć dobrą pracę. Los dał mi szansę na szczęście. W pracy poznałam Tomasza, a fakt, że był o dziesięć lat starszy, nie był dla mnie przeszkodą. Jeśli Cię porzucił dla innej to daj sobie z nim spokój. Widocznie nie zasługuje na taką wyjątkową dziewczynę jak Ty. Wiem, że to trudne, ale będzie tak lepiej (zobaczysz po czasie). Jeśli mu będzie zależeć to sam postanowi wrócić, choć nie wiem czy na Twoim miejscu warto by było mu wybaczać. Po przerwie za barierką dla świadków stanął kolejny nastolatek. Niegdyś był gitowcem, ale potem „się wypisał”. Sędzia odczytał jego zeznanie z akt prokuratorskich: „Niedaleko szkoły zaczepił mnie Sylwester R. i uderzył pięścią w twarz, rozcinając mi wargę. Wcześniej też zostałem pobity, miałem 10 dni zwolnienia. kilka dni temu znalazłam w Internecie świetnego rzucającego zaklęcia, doktora White'a, kiedy desperacko potrzebowałam mojego byłego chłopaka po 3 tygodniach zerwania. Zostawił mnie dla innej kobiety. To wydarzyło się tak szybko, że nie miałem nic do powiedzenia w tej sytuacji. Zostawił mnie po 3 latach bez żadnego wyjaśnienia. B9J9q. Kilka miesięcy temu zerwałam z chłopakiem po ponad 5 latach bycia razem. Często się kłóciliśmy, rozstawaliśmy się i wracaliśmy do siebie, przez jego zazdrość straciłam znajomych, a na dodatek on w wieku 26 lat ani myślał o pracy i ustatkowaniu się, tylko o tym mówił, ale robił całkiem co innego, liczyła sie dla niego zabawa, siłownia, koledzy itd. Podczas wakacji pracowałam za granicą 4 miesiące, poznałam tam wspaniałego chłopaka, zakochałam się jak nigdy dotąd, on mówił, że też mnie kocha jak nigdy nikogo (to on się o mnie starał, a od innych osób dowiedziałam się, że od bardzo dawna nie był w żadnym stałym związku, koledzy się nawet dziwili, że tak za mną szalał ). Przy nim poczułam, że dopiero teraz poznaję prawdziwą miłość. Spedzalismy ze sobą całe dnie w pracy i każdą wolną chwilę. Pojawił się jednak problem... Studiuję, na dodatek na ostatnim roku i w październiku musiałam wrócić do Polski, a on nie jest Polakiem co oznaczało początku nie chciał nawet słyszeć, ze wyjade... Ale potem przemyślał wszystko, mówił, że lepiej żebym skończyła studia, że on w przyszłości nie chce mieć problemów z moją rodziną przez to, że nie skończę studiów. Obiecał, że poczeka na mnie te 9 miesięcy, że odwiedzi mnie w Polsce. Wróciłam do Polski, ciągle dzwonił, rozmawialiśmy przez internet.. Potem jednak wrócił do swojego kraju, nie ma tam internetu, bo mieszka w bardzo małej wiosce, a rozmowy telefoniczne są bardzo drogie. Jednak nadal dzwonił i zapewniał, że mnie kocha. Tydzień temu rozmawialiśmy, planowaliśmy kiedy przyjedzie do Polski, kiedy ja pojadę do niego... Powiedział, że zadzwoni za kilka dni. Jednak od niedzieli nie mamy żadnego kontaktu, jego telefon jest wyłączony. Mówił mi wcześniej, że ma z nim problemy, że się psuje, sam włącza i wyłącza i że musi kupić nowy. Ale dzisiaj jest już czwartek... Nawet jeśli telefon sie zepsuł to od niedzieli nie zdążył kupić nowego?? Wiem, że jest tam zajęty, wykańcza dom, który chce sprzedać i takie tam, ale żeby aż tak?? Zaczynam mieć złe myśli.. że mnie olał i zmienił numer. Codziennie wypisuje do niego dziesiątki smsów, chociaż i tak wiem, że on ich nie czyta, bo telefon jest cały czas wyłączony. Każdego dnia płaczę, w nocy nie mogę spać. Naprawdę od samego początku czułam, że to ten jedyny już na całe życie, przez kilka miesięcy żyłam jak w niebie, przy nim czułam, że swojego poprzedniego chłopaka nie kochałam tak naprawdę... Bardzo mi na nim zależy Myślicie, że mnie olał?? Mówił, że nigdy mnie nie zostawi, że jestem jego kobietą, jego jedyną na całe życie. Nigdy mnie nie okłamał w żadnej sprawie, zawsze był szczery, zawsze mówił, że jeśli będzie coś źle to mi o tym powie... Nie jest osobą, któa owija w bawełnę, zawsze mówi co myśli. Nie wiem co myśleć, znam go przecież tylko pół roku, razem spędziliśmy 4 miesiące, ale nigdy nie dał mi powodów do tego żebym w niego wątpiła, tylko teraz ta dziwna sytuacja... Może ktoś powie, że to głupie, że tak przeżywam to wszystko chociaż trwało tak krótko, ale uwierzcie mi czasami 4 miesiące znaczą wiecej niż 4 lata... Przeraża mnie myśl, że mnie zostawił, mieliśmy tyle planów, zaraz po obronie miałam wyjechać i mieliśmy zamieszkać razem tam gdzie pracowalismy. Jeśli on mnie zostawił w taki sposób to nie wiem co ze sobą zrobie. Nie mogę się skupić na niczym, powinnam pisać pracę magisterską, ale tylko siedze godzinami przed komputerem, słucham muzyki i myślę o nim, wpatruję się w jego zdjęcie i płaczę. Każdego dnia się modlę żeby zadzwonił... Widze, że od razu na mysl przychodzi Wam, że mój chłopak to Arab. Nie jest Arabem. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:41 przez TygrysekOna. Nie wiesz nic na pewno a już zaczynasz panikować. Kilka dni to bardzo względne pojęcie, bo to może być nawet 9. Zajmij się czymś i nie myśl tyle o tym. Poczekaj, to się odezwie. kurcze jest tyle opcji, skoro mieszka w malej wiosce może nie ma jak dojechać gdzieś żeby telefon kupić, może nie ma pieniędzy ? a macie inny kontakt ?? facebook albo coś ? moze mu telefon ukradli albo coś... albo na karcie się numer nie zapisał i teraz nie ma jak sie odezwać ;/ oj biedna ;/ jesli nie macie inaczej kontaktu to wydaje mi się ze telefon się całkowicie popsuł a twoj numer mu się na karcie nie zapisal.... Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:12 przez basia150609. wiem, że to trudne miałam podobnie ... jak kocha to poczeka i sie odezwie wkońcu bedzie dobrze! no wlasnie moze nr nie spisal Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:12 przez AsiaK962. CytatGaBrYsiAa1996 kurcze jest tyle opcji, skoro mieszka w malej wiosce może nie ma jak dojechać gdzieś żeby telefon kupić, może nie ma pieniędzy ? Ciężko mi powiedzieć dlaczego się nie odzywa. Może zgubił telefon a twojego numeru nie znał na pamieć? Skoro mieliście cały czas kontakt po twoim wyjeździe to nie sądzę ,że bez słowa Cię zostawił. A masz jego adres, może list napisz? Może po prostu naprawdę telefon mu się popsuł i nie ma możliwości, aby kupić nowy? Nie panikuj, poczekaj jeszcze praę dni mi się raz karta też dodatkowo popsuła sama od siebie więc też może byc taki powód jak masz adres to napisz list i wysli priorytet polecony i w ciagu 2 dni go dostanie. napisz w nim tez swoj adres i nr tele Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 16:14 przez basia150609. Oj za bardzo się denerwujesz, zrozum to że chłopak mieszka w małej wiosce.. Może nawet nie ma gdzie i za co kupić tego telefonu, pomyślałaś o tym? Wiem, że panikuję... Ale taka jestem, nie potrafię inaczej Strasznie sie przejmuję, a nie mam sie przed kim wygadać nawet. To chyba wszystko dlatego, że mam wiele kompleksów, ciagle mi sie wydaje, że nie zasłużyłam na niego... Próbowałam sie zająć różnymi rzeczami, ale na niczym nie mogę się skupić. błagam tylko powiedz, że to nie arab czy tam inny "ciapaty" Nie myśl od razu, że Cię olał. Nie chcę straszyć, ale może się coś wydarzyło, a może rzeczywiście z tym telefonem coś się stało, a skoro mieszka w małej wiosce to ma problem z kupieniem nowego. Nie masz jego adresu? Może to dziwne w dzisiejszych czasach, ale ja napisałabym po prostu list. Niestety, musisz być cierpliwa po prostu, chociaż wiem, że to trudne. Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-06 20:57 przez moderator. takie uroki obcokrajowców pojawiają się i znikają nagle ... jak telefon się zepsuł to może nie ma twojego numeru na nowym ? macie jakieś inne możliwości kontaktu ? meil ? skype ? Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum. Zostawił Cię chłopak. Twój świat się zawalił i nie wiesz co robić. Czujesz żal, pustkę, złość i smutek. Masz ochotę ukryć się przed całym światem, a na facetów nie możesz patrzeć, bo masz ich serdecznie dość. Brzmi znajomo? Mam dla Ciebie pewną propozycję. Spróbujmy razem spojrzeć na to, co się stało z innej, nieco szerszej perspektywy. Odłóżmy na bok wszystkie rady, które możesz usłyszeć, gdy zadasz pytanie: Co mam zrobić, gdy zostawił mnie chłopak? Proponuję wgłębić się w stwierdzenie ’zostawił mnie’. Zastanów się przez chwilę, kiedy możemy powiedzieć o czymś, że to zostawiamy? Tylko wtedy, gdy to posiadamy. Zapomniałaś torebki z domu i mówisz: zostawiłam w domu torebkę. Zapomniałaś u kogoś kluczy z mieszkania i piszesz smsa: hej, zostawiłam u Ciebie klucze. Z rzeczami materialnymi ma to sens. A jak jest z rzeczami niematerialnymi? Z miłością, z facetem? Żeby stracić faceta, musiałabyś najpierw go posiadać. Faktycznie, przyjęło się mówić: to jest mój facet, on jest moim chłopakiem. Cało problem dotyczy słowa MÓJ. Tak naprawdę, to tylko przenośnia, by ułatwić sobie komunikację. W rzeczywistości nie możesz kogoś posiadać. Nie jesteś jego właścicielką, a on nie jest Twoją własnością. To samo dotyczy Ciebie. Nikt nie jest Twoim właścicielem. Nie jesteś niczyją własnością. Nawet gdy jakiś chłopak mówi: to jest moja dziewczyna, ona jest moją żoną, to moja narzeczona itd. To tylko metafora tego, że jesteście w związku, że się razem spotykacie, że jesteście razem. Do czego dążę? Do tego, że tak naprawdę nikogo nie straciłaś! Faktycznie, nie jesteście już parą, nie mieszkacie razem, nie jesteście już w związku. To nie oznacza, że kogokolwiek lub cokolwiek straciłaś. To tylko część jednego wielkiego ŻYCIA. Jedyne co się wydarzyło to to, że Wasze drogi się rozeszły. On poszedł w jedną stronę, a Ty w drugą. Nikt nikogo nie stracił. Nikt niczego nie stracił. Jedno się skończyło, drugie się zacznie. To co umiera, równocześnie rodzi się jako coś innego. Czy masz absolutną pewność, że już nigdy nie poznasz faceta, przy którym będziesz się czuła radosna i kochana? Nie wiesz tego. Nie możesz tego wiedzieć. Chyba, że wierzysz w te bzdury, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz. Nie ma żadnego ograniczenia, że na jedną osobę przypada tylko jeden idealny partner. Jeżeli ten związek się skończył, że ten chyba nim nie był. Nie myślałaś nad tym, prawda? Że gdyby to był ten jedyny, to Wasz związek dalej by trwał. A jednak się skończył. Czyli najwidoczniej nim nie był. Życie toczy się dalej. A może to, co się dzieje, to zaproszenie od życia, by zmienić perspektywę? Być może jest jeszcze coś o miłości lub związkach czego nie wiesz? Że patrzysz na nie z ograniczonego punktu widzenia? Gdyby tak nie było, to byś nie cierpiała. Czy jest coś, co motywuje nas bardziej niż cierpienie? Co teraz? Nic, życie toczy się dalej. Czas na nową historię, nową opowieść i nowy rozdział w życiu. Prawdopodobnie jeszcze teraz nie potrafisz sobie tego wyobrazić i nic dla Ciebie nie ma sensu. Nie widzisz żadnego celu, ani przyszłości przed sobą. Przyczyną tego stanu rzeczy nie jest fakt, że Twój związek się skończył. Przyczyna leży w niewłaściwym punkcie widzenia. W tym, że nie potrafisz pogodzić się z tym, co się stało. Oto lekcja, która na Ciebie. Odrób ją. Żyj dalej. Nie żałuj. Baw się. Poświęć czas na pasje. Zadbaj o siebie. To żaden koniec. To dopiero początek. Kamil crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Guren 10 lutego 2015, 15:14 Przecież prawie każda dorosła kobieta zanim znalazła swojego obecnego partnera przez to przeszła. Złamane serce to w zasadzie podstawa młodości i trudno tu w zasadzie coś innego radzić niż po prostu "żyj dalej". Bo żyć dalej trzeba. Zajmij się jak największą ilością rzeczy. Uczysz się, pracujesz? Wstań godzinę wcześniej i poćwicz. Zapisz się na siłownię, fitness, lekcje języka. Im więcej zajęć tym mniej będziesz myśleć. To jedyna sensowna rzecz jaką możesz zrobi: nie myśleć. I uwierz, nie ty jedna przez to przechodzisz, wiele z nas było w takiej sytuacji. Wiem ze trudno w to uwierzyć ale to naprawdę z biegiem czasu słabnie i w końcu mija. Dołączył: 2011-09-08 Miasto: Gdańsk Liczba postów: 27090 10 lutego 2015, 15:15 ja się po czymś takim zbierałam roku. było to równo 10 lat temu, ale pamiętam każdy szczegół. jezu jak dobrze, ze on mnie wtedy zostawił - zmarnowałby mi życie. może to okropne, ale do tej pory, cieszę się z każdego jego nieszczęścia - jakieś 5 lat temu przejeżdżałam przez skrzyzowanie i widziałam jak wjechał komuś w tyłek - stałam na czerwonym, więc otworzyłam okno i zaczęłam bic brawo ;D Dołączył: 2009-05-18 Miasto: Rajskie Wyspy Liczba postów: 86163 10 lutego 2015, 15:25 Jak to mawiaja- jeden blizej idealu :D crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:30 ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:33 cancri napisał(a):Jak to mawiaja- jeden blizej idealu :D nie bardzo rozumiem.. Dołączył: 2009-10-28 Miasto: Kraków Liczba postów: 3981 10 lutego 2015, 15:37 .nie chce mi się jeść, nie chce mi się spaćA- przynajmniej zrzucisz parę zbędnych kg a jeśli ich nie masz to B-pewnie uda Ci się zrobić coś konstruktywnego na co mnie zawsze brakuje czasu bo śpię. Myśl pozytywnie. To boli ale kształtuje charakter, owszem już nigdy się tak nie zakochasz....ślepo. Basti81 10 lutego 2015, 15:39 Co poradzisz jak nic nie poradzisz. Niestety takie jest zycue, kazdy znas zna to uczucie i chyba kazdy zgodnie przyzna ze poprostu musi uplynac czas. Dołączył: 2013-05-16 Miasto: rzeszów Liczba postów: 1614 10 lutego 2015, 15:45 crybabyy napisał(a):Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie. Czy ja gdzieś napisałam, że zamierzam mu beczeć pod wycieraczką i błagać, żeby do mnie wrócił? Nie, nie zamierzam, bo też mam swoją godność i wiem, że do miłości nikogo nie zmuszę. I nie, to nie jest szkolne zakochanie. Nie mam 15 lat, a nawet jeśli bym miała, to uważam że wiek nie ma tu nic do rzeczy. Co do innych odpowiedzi..tak, uczę się, ćwiczę, daję korepetycję, czytam, spotykam się z ludźmi, ale co z tego?! co z tego?! skoro nie ma tej jedynej osoby, która była dla mnie wszystkim, której mówiłam o wszystkim...nic się dla mnie nie liczyło, nic, tylko on. Najgorsze, że to stało się nagle.. jeszcze w pn było cukierkowo, a w sb to się stało...I owszem są różne etapy miłości, istnieje coś takiego jak burza hormonów, zakochanie, bla bla bla! Ale tak czy siak miłość, to tak silne emocje i uczucie, że dla mnie nie istnieje coś takiego jak jej miara. Albo się kocha albo nie i nikt mi nie powie, że to było głupie zauroczenie, bo chciałam spędzić z tym człowiekiem życie. To się po prostu wie, jak spotka się tego jedynego... nie wiem jak sobie z tym wszystkim cierpliwy, wszystko przyjmie. Wylałaś tutaj absurdalną ilość niepotrzebnych i zupełnie irracjonalnych emocji. Zróbmy tak, że przeczytasz to po dwóch miesiącach i wtedy porozmawiamy na spokojnie, bo widzę, że w takim stanie masz nawet problem z czytaniem ze zrozumieniem. Miłość to NIE jest zakochanie, motylki w brzuchu, huśtawki emocjonalne i Werter w żółtej kamizelce i niebieskim fraku. Miłość to nie wieczny haj, cukierki i silny poryw serca. To trwałe zaangażowanie bez całej tej słodkiej otoczki. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 15:46 nihilll napisał(a):.nie chce mi się jeść, nie chce mi się spaćA- przynajmniej zrzucisz parę zbędnych kg a jeśli ich nie masz to B-pewnie uda Ci się zrobić coś konstruktywnego na co mnie zawsze brakuje czasu bo śpię. Myśl pozytywnie. To boli ale kształtuje charakter, owszem już nigdy się tak nie zakochasz....ślepo. Ale dlaczego ślepo...przecież miłość to zawsze ryzyko...nigdy nie wiadomo jak się wszystko potoczy..po prostu nie mogę w to uwierzyć Dołączył: 2014-11-28 Miasto: Rzym Liczba postów: 3904 10 lutego 2015, 15:49 Przejdzie ci, wierz mi. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2008-11-20 Miasto: Wrocław Liczba postów: 6528 11 lutego 2015, 07:49 Przejdzie. Zawsze przechodzi. Jesli Cie to interesuje, to 2 m-ce temu rozstalam sie z chlopakiem z ktorym bylam prawie 3 lata. Mieszkalismy razem itp... Przeszlo. Dołączył: 2014-09-27 Miasto: Tropy Liczba postów: 192 11 lutego 2015, 08:02 przejdzie. tylko nie pielęgnuj tych uczuć do niego w myśl jaki był cudowny i nie jeden taki będzie a nawet i tysiąc razy wspanialszy. Ja zmarnowałam 5 lat na pielęgnowaniu uwielbienia dla kogoś kto mnie stracony czas. Dołączył: 2014-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1050 11 lutego 2015, 09:31 Piszesz o rade a wszystkich krytykujesz. Bywa nie ty jedna nie ostatnia, nie on pierwszy i nie jedyny. Przejdzie ci po jakimś czasie (parę miesięcy może lat) ale przejdzie. Ile lat byś nie miała to nie ma znaczenia ale pozbierać się trzeba i znaleźć sobie jakiś zajęcie. Idziesz dalej. Miłość nie jest piękna w kwiatki i motylki tylko dosyć okrutna i pełna zaangażowania. Dołączył: 2013-02-02 Miasto: Haiti Liczba postów: 263 11 lutego 2015, 10:13 o jezzzz tez tak kiedyś miałam. w sumie z perspektywy czasu sama sobie się dziwię bo chyba z tego "wyrosłam". bolało mnie w środku, ciągłe uczucie niepokoju, ani jesc ani pic ani spac ani nic. zmieniłam partnera i już nigdy tak nie miałam. crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 11 lutego 2015, 10:32 Dziękuję wszystkim za odpowiedzi...wiem, że kiedyś przejdzie..ale tak bardzo bym chciała, żeby przeszło już. Ten czas mnie zabija..wiem, że zachował się podle na koniec. Po prostu ja nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego w pn mnie kochał a w sb rzucił. Nie rozumiem po co były te wielkie słowa o miłości, o tym że chce spędzić ze mną życie, jak zaraz po tym ze mną skończył. Przed moim ważnym egzaminem, przed walentynkami, przed moimi urodzinami...i wiecie co dziewczyny..nawet nie chce się ze mną spotkać twarzą w twarz, bo uważa ze wszystko zostało wyjaśnione..jak tylko mi powiedział, że jest rozdarty wewnętrznie i nie wie, czy za tydzień też nie będzie i mnie tylko przeprosił i wyszedł..przecież nic mi nie powiedział. A przez ten cały czas, który byliśmy, przez te wszystkie słowa które mówił, przez to jak jeździłam do jego rodziny, to przez to wszystko nawet nie potrafi mnie teraz uszanować i być po prostu człowiekiem dla mnie. Niech mi to ktoś wyjaśni..jak można z dnia na dzień przestać kogoś kochać i zamienić się dla niego w zimny głaz? zwłaszcza bez konkretnego powodu, bo to były zwykłe kłótnie i docieranie sie w związku Stradii 11 lutego 2015, 13:07 Może to Cię w jakiś sposób pocieszy.. Miałam to samo, ale po ponad 5 latach związku.. to dopiero rozpacz gdy mnie zostawil! teraz mija 6 rok i jestesmy dalej ze sobą. Też byl po rozstaniu jak głaz... po 5 latach nie odzywal sie, traktowal jak powietrze.. ale po jakims czasie doszlo do niego kim dla niego bylam. Taka przerwa nam dała bardzo dużo! przez 5 lat nie było tak wspaniale jak teraz po powrocie. Musieliśmy od siebie odpocząć, przemyśleć, zrozumieć.. Oj co ja przeżywałam po rozstaniu.. jednak nie należy się załamywać, jesli to prawdziwa milosc, wroci. Jak to mówią "puść milosc wolno, jak kocha wroci". Jeśli nie, na pewno poznasz kogos, który uświadomi Ci, że to co "niby"czulas do poprzedniego było niczym w porownaniu co teraz czujesz ; Edytowany przez 93fef830f44a1f7c73bcddc06a596967 11 lutego 2015, 13:08 Dołączył: 2011-05-20 Miasto: Warszawa Liczba postów: 225 11 lutego 2015, 13:35 ja też właśnie rozstałam się z chłopakiem. jest ciężko, ale ciągle myślę o tym, że to tylko kwestia czasu, zaczynam nowy rozdział, może będzie lepiszy niż poprzedni... ps. chłopak jest ostrym chujem, skoro zostawił Cię w takim trudnym momencie... nie masz czego żałować, bo teraz wiesz, że nie był osobą, na której mogłabyś polegać w 100% 11 lutego 2015, 13:48 Czas leczy rany. Ból z każdym dniem będzie mniejszy - głowa do góry :-) crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 11 lutego 2015, 13:53 Dziękuję Wam wszystkim..już odbyłam dość sporo rozmów... i to prawda, zostawił mnie w fatalnym momencie. Nie potraktował mnie nawet jak człowieka, chociaż tyle mi się należało. Najgorsze jest to, że w jednej chwili szaleńczo mnie kochał, a w drugiej mu się coś nagle odwidziało. Przecież w związku nie zawsze jest kolorowo i są kłótnie, ale jak dwoje ludzi się kocha, to są w stanie to przezwyciężyć. Nigdy tego nie pojmę...Czytam Wasze historie i oczom nie wierzę, że los może rzucić nam takie wyzwania. Albo to, że po 5 latach bycia ze sobą i rozstaniu, można dalej być razem. Ale to właśnie oznacza prawdziwą miłość..najgorsze, że ten rozdział z nim, to był dotąd najlepszy w moim życiu. Dziękuję za wszystkie słowa otuchy. fot. Adobe Stock, Кирилл Рыжов Był początek maja, gdy koleżanka ze studiów zaprosiła mnie do siebie na wieś, na urodziny. Szykowało się ognisko, pieczone kiełbaski, piwo i dobra zabawa. I wszystko było. A oprócz tego wszystkiego był jeszcze on, Bartosz, sąsiad Gośki, a właściwie jej rodziców. Zupełnie nie wyglądał na rolnika prowadzącego trzydziestohektarowe gospodarstwo. Był przystojniejszy, bardziej oczytany i bardziej elokwentny niż większość moich kolegów, a poza tym miał w sobie ten magnetyzm, który przyciąga wszystkie kobiety. Przyciągnął swoim czarem również mnie… Od razu wiedziałam, że to był błąd Wypiłam trochę przy tym ognisku, może nawet więcej niż trochę, ale przecież wszyscy pili. Poza tym nie byłam pijana, byłam tylko lekko oszołomiona. Rozmawialiśmy, poszliśmy na spacer, nagle zaczęliśmy się całować. Mój chłopak nigdy nie działał na mnie aż tak, nigdy nie miałam takich motyli w brzuchu ani takich miękkich kolan. A potem już nie potrafiłam oprzeć się nie tylko Bartkowi, ale i samej sobie. Dopiero rankiem, kiedy otworzyłam oczy, przyszło opamiętanie. Co ja zrobiłam? – patrzyłam z przerażeniem na śpiącego obok mnie obcego chłopaka; wysunęłam się spod koca i zaczęłam nerwowo zbierać swoje rzeczy rozrzucone po podłodze. Miałam nadzieję, że zdążę się ubrać i zniknąć, zanim Bartosz się obudzi. Zdążyłam. – Martwiłam się o ciebie – Gośka spojrzała na mnie z wyrzutem. – Gdzieś ty się podziewała? Podobno wyszłaś z ogniska z Bartoszem… – wciąż mierzyła mnie upartym spojrzeniem w którym była ciekawość, niepokój, zmartwienie i chyba odrobina zazdrości. – Muszę wracać do Warszawy – mruknęłam niechętnie, pomijając milczeniem jej pytania. – Oszalałaś? Miałyśmy wracać jutro. – Ale ja muszę dzisiaj – uparłam się. Byłam tak zdenerwowana, że nie potrafiłam na poczekaniu wymyślić żadnego kłamstwa. Miałam tylko nadzieję, że Bartosz nikomu nie powie o naszej wspólnej nocy, o mojej wielkiej pomyłce. Bo to była pomyłka. Przecież ja miałam Grzegorza, kochałam go. Niestety, Gosia przyjechała do naszego mieszkania następnego dnia, dokładnie poinformowana o tym, co się wydarzyło. – Dlaczego uciekłaś? – zapytała i zaraz dodała: – Bartosz to wspaniały chłopak. – Daj spokój, to była pomyłka. – Nie dla niego, Bartek się w tobie zakochał. – W jedną noc? Zresztą ja mam Grzesia. – Grzesia masz? To dlaczego zdradziłaś go z Bartoszem, skoro tak bardzo go kochasz? – Nie wiem, tak się po prostu stało – mówiłam prawdę. – Błagam cię, Gośka, nie mów nikomu, nie mów Grześkowi – prosiłam. – Ja mogę nie mówić, ale nie zdziwię się, jeśli Bartek tu przyjedzie, jeśli będzie chciał pogadać – dobiła mnie tymi słowami. Nie chciałam tu Bartosza, wtedy wszystko mogło się wydać. Pragnęłam jak najszybciej zapomnieć o swojej niefortunnej przygodzie. Wszystkiego się domyśliła... Bartosz nie przyjechał, na szczęście nie próbował mnie szukać, ale stało się coś jeszcze trudniejszego, jeszcze gorszego. Kilka tygodni później zaczęłam podejrzewać, że jestem w ciąży, a nie miałam pojęcia, czyje może być dziecko – Grześka czy Bartka. Odwlekałam zrobienie testu tak długo, że Gośka zaczęła wszystkiego się domyślać. – Czy to dziecko Bartka? – zapytała prosto z mostu któregoś wieczoru. – Jakie dziecko?! – warknęłam ze złością. – Nie udawaj, rzygasz codziennie jak kot, schudłaś. Coś strasznie długa ta twoja niestrawność… – zakpiła. – Dobra, idę po test. Pół godziny później wykonałam trzy testy, jeden po drugim. Potem siedziałam na kanapie i płakałam, a Gośka była zła. Zaczynałam podejrzewać, że podkochiwała się w Bartoszu i żarła ją zazdrość. Było mi jednak wszystko jedno. Jeśli chce, niech go sobie bierze! – Powiedz Grześkowi – powtarzała. – Niby co? Dobrze wiesz, że nie mam pojęcia, czyje to dziecko! – wybuchłam. – To trzeba zrobić badania i będzie wiadomo. Nie żyjemy w średniowieczu. Bartkowi też przecież musisz powiedzieć. Kiedy krzyknęłam, że nie mam takiego zamiaru, zagroziła, że sama mu powie. Pokłóciłyśmy się wtedy, bo zarzuciłam jej, że kocha się w Bartku, jest o niego zazdrosna i tylko boi się do tego przyznać, bo Bartosz jej nie chce. – Głupia jesteś – usłyszałam w odpowiedzi. – Bartek to mój przyjaciel od dzieciństwa, sąsiad i przede wszystkim bardzo dobry chłopak. Nie pozwolę ci go krzywdzić. Ma prawo wiedzieć, jeśli to jest jego dziecko. Ale ja nie chciałam, żeby wiedział. Gdyby nie Gośka, to pewnie powiedziałabym Grzegorzowi, że jestem z nim w ciąży, wzięłabym z nim ślub i jakoś żyła z tym kłamstwem i jego niewiedzą. Tak by pewnie było, gdyby nie moja przyjaciółka, która była zapewne większą przyjaciółką Bartosza niż moją, i zagroziła, że jeśli będę kłamać, to ona osobiście powie prawdę zarówno Bartoszowi, jak i Grzegorzowi. Grzesiek nie chciał słuchać żadnych moich tłumaczeń, próśb ani przeprosin. Usłyszałam, że nie chce mnie więcej znać, i jeżeli dziecko okaże się jego, to będzie płacił na nie alimenty, ale my się w tej chwili rozstajemy. Natomiast Bartosz był cały w skowronkach. Oznajmił, że zakochał się we mnie od pierwszego wejrzenia, bardzo by chciał, żeby dziecko było jego, ale nawet jeśli okaże się, że to Grzegorz jest ojcem, on i tak się ze mną ożeni, a dziecko będzie kochał jak własne. Bo kocha jego matkę. Nie chcę być żoną rolnika Kiedy zapytałam, jak wyobraża sobie naszą wspólną przyszłość, dowiedziałam się, że mogę skończyć medycynę (łaskawie mi pozwolił) i pracować w ośrodku zdrowia na wsi. On naprawdę ma duże dochody z gospodarki i ptasiego mleka mi nie zabraknie. Ani naszym dzieciom. Już mówił o nich w liczbie mnogiej, chociaż na razie nie mieliśmy ani jednego. Problem w tym, że ja nie chciałam za niego wychodzić za mąż ani mieszkać na wsi i pracować w wiejskim ośrodku zdrowia, nie wyobrażałam sobie tego. Nie takie miałam plany, nie tak miało wyglądać moje życie. Zaplątałam się i nie było już możliwości odwrotu. Grzegorz mnie nie chciał, nie potrafił mi wybaczyć zdrady. Bartosz chciał się żenić, ale ja z kolei nie chciałam jego. No i zostałam sama, sama w ciąży, niepewna, kto jest ojcem mojego dziecka. Na dodatek musiałam szukać nowego mieszkania, bo Gośka obraziła się na mnie, twierdząc, że skrzywdziłam jej przyjaciela, który cierpi, bo nie dość, że nie chcę zostać jego żoną, to jeszcze chcę zabrać mu dziecko. Wcale nie chciałam mu zabierać, nie chciałam tylko być wiejską gospodynią i żoną rolnika. Badania wykazały, że noszę dziecko Bartosza. Grzegorz nie chciał mieć ze mną nic do czynienia, a Bartek ponowił oświadczyny. Ja kolejny raz odmówiłam. Nie kocham go i nie chcę być jego żoną. Trudno, sama wychowam swoje dziecko, no może z małą pomocą jego ojca, który uparcie twierdzi, że chce brać czynny udział w życiu maleństwa. No i powtarza, że może jednak namyślę się, zmienię zdanie i zostanę jego żoną. Nie zostanę, już wolę być samotną matką. Czytaj także:„Zazdrościłam przyjaciółce, bo w przeciwieństwie do mnie, zrobiła karierę. Gdy powinęła mi się noga, to właśnie ona mi pomogła”„Spotkałam mężczyznę swojego życia, ale musiałam mu powiedzieć, że... nie możemy być razem. Jego reakcja mnie zaskoczyła”„Rodzina wyzywa mnie od głupców, bo wziąłem sobie kobietę po przejściach. Dla nich rozwódka z dzieckiem, to wybrakowany towar”

chłopak mnie rzucił dla innej